Czasem żałuję, że głupio ufam ludziom. Jest mi dziś jakoś w ogóle żal samej siebie. I chciałabym tam z Nią siedzieć, z kubkiem herbaty karmelowej. Albo bez kubka. I bez herbaty. Tylko z Nią. Z tym autentyzmem zawieszonym między nami. Którego teraz mi wokół brak.Muszę, muszę! jutro albo w najbliższym czasie porozmawiać z Panią K, po prostu muszę. taak, chcieć nie znaczy móc, a mi wszystko jakoś tak przychodzi z wielkim trudem, ale dam radę! To straszliwie dziwne uczucie, kiedy w jednej sekundzie wznosisz się ku niebiosom(bynajmniej tak się czujesz) i na 200% wiesz, że dasz rade, wierzysz w siebie tak mocno, że aż chce się żyć! a w drugiej- niesamowite przygnębienie, niechęć, brak wiary w siebie, milion myśli na minutę i poddanie, całkowite, bez szans na powrót to wcześniejszego stanu. to chore, a może nie? ah, ah znowu zrobiło się jakoś smutno. Po kilkudniowym balansie na cienkiej linii melancholii. Nikt jej nie ugłaskał. Czasem czuję, że tą swoją samotność niosę na plecach. Ciąży. Próbuję ją w sobie oswajać. Żałuję, że nie da się siebie przytulić.
bluzka:sh;bokserka:soda;spodnie:new yorker;buty:plaza(nie pamiętam, w którym sklepie je kupiłam :o)
wtorek, 26 kwietnia 2011
czwartek, 21 kwietnia 2011
stay the night
Pozwalam sobie na ten smutek. Na chwile melancholii i zawieszenia. Ale coraz bardziej mi ciąży. Zawadza. Przeszkadza. Irytuje. A frustracja wylewa mi się bokami. I co ja mam z tym zrobić? W jaki inny sposób wywalić z siebie emocjonalny ładunek, jeśli nie słowami- na papierze albo tu. Jak uciszyć myśli, ukoić lęk, uspokoić rozdygotaną siebie? Jakimi argumentami mam siebie przekonywać, że kiedyś, cholera, będzie dobrze? (Nie znoszę tego sformułowania) I że do tego kiedyś jakoś dotrwam.
A miałam nie płakać. Nie to że nie lubię. Tylko oczy mi spuchną. Znów spojrzę w lustro z obrzydzeniem...
t-shirt:sh, szorty:vintage, rajstopy:sh, trampki:allegro
A miałam nie płakać. Nie to że nie lubię. Tylko oczy mi spuchną. Znów spojrzę w lustro z obrzydzeniem...
t-shirt:sh, szorty:vintage, rajstopy:sh, trampki:allegro
sobota, 9 kwietnia 2011
the girl named Hope
Siedzę i sobie coś popijam, nawet nie wiem co to jest, ale mnie ratuje. pozwala zapomnieć. przynajmniej chwilowo
Zdaje mi się, że zasadniczo uważałam, że jak będę normalnie żyła, wszystko jakoś samo się ułoży. Ale wygląda na to, że wcale się nie ułożyło. Niestety.
To się nigdy nie zmieni. nigdy nie byłam ani całkiem szczęśliwa, ani całkiem nieszczęśliwa. nigdy nie byłam kimś całkiem. nigdy w pełni się nie zaakceptuje, tak jak nigdy nie będzie lepiej. cholera no! co mam zrobić żeby zaczęło mi coś, (cokolwiek) wychodzić?! poświęcam czas na coś, co jest względem każdego najważniejsze i co...? na marne. oczywiście. jak zwykle zresztą. Straciłam nadzieję na nadejście lepszego jutra, uśmierciłam ją. naczekałam się hohoho i jeszcze trochę. czekałam długo, bardzo długo. i nie mam ochoty już dłużej czekać na coś, co i tak u mnie nie zawita, bo po co ? Nie sztuka powiedzieć 'jestem' trzeba jeszcze być. a mnie potencjalnie nie ma.
Tak jak obiecałam. outfit- mod. Magda. wiem tylko tyle, że spódniczka pochodzi z new yorker'a, a naszyjnik to prezent od siostry
Zdaje mi się, że zasadniczo uważałam, że jak będę normalnie żyła, wszystko jakoś samo się ułoży. Ale wygląda na to, że wcale się nie ułożyło. Niestety.
To się nigdy nie zmieni. nigdy nie byłam ani całkiem szczęśliwa, ani całkiem nieszczęśliwa. nigdy nie byłam kimś całkiem. nigdy w pełni się nie zaakceptuje, tak jak nigdy nie będzie lepiej. cholera no! co mam zrobić żeby zaczęło mi coś, (cokolwiek) wychodzić?! poświęcam czas na coś, co jest względem każdego najważniejsze i co...? na marne. oczywiście. jak zwykle zresztą. Straciłam nadzieję na nadejście lepszego jutra, uśmierciłam ją. naczekałam się hohoho i jeszcze trochę. czekałam długo, bardzo długo. i nie mam ochoty już dłużej czekać na coś, co i tak u mnie nie zawita, bo po co ? Nie sztuka powiedzieć 'jestem' trzeba jeszcze być. a mnie potencjalnie nie ma.
Tak jak obiecałam. outfit- mod. Magda. wiem tylko tyle, że spódniczka pochodzi z new yorker'a, a naszyjnik to prezent od siostry
piątek, 1 kwietnia 2011
Hello Lithuania
eat chocolate. drink wine. sleep naked
Napisze coś, a napiszę! Wybaczcie, że kolejny post taki byle-jaki, ale niedawno byłam na Litwie i chciałabym dodać kilka zdjęć właśnie stamtąd. Nie mów że mam przed sobą całe życie i wszystko jeszcze przyjdzie i tak dalej. Nie ma ani jednego człowieka na świecie, który by w to naprawdę wierzył. Litwa sprostała moim oczekiwaniom, wbrew mojej zasadzie, która brzmi mniej więcej tak, że- nigdy nie jest dobrze, ku zaskoczeniu nie było tak źle! serio. było fajniutko, dużo dużo duuuużo zwiedzania, oglądania, chodzenia, zimna i tak dalej. na prawdę fajnie jest zobaczyć coś czego się jeszcze nie widziało i wcale nie paliło się do tego, by to zobaczyć. Wilno, Troki, tamtejsze okolice są wspaniałe, ciekawe przede wszystkim, o tak zdecydowanie. Rozrywka typu park wodny, szwedzki stół, bilard, kręgle czy mega centrum handlowe, w którym nieźle błądziłyśmy z przyjaciółką szukając wyjścia, co więcej nikt nie był w stanie odpowiedzieć nam na pytanie gdzie znajduje się owe wyjście nr.4 aaaawwwr ! a my próbowałyśmy swoich sił porozumiewając się z tamtejszą osobowością językiem angielskim czy tez rosyjskim, huhuh większość nawet mówiła po polsku. co ciekawe w autobusie z Syl. było chyba najlepiej ♡ ojtam no. wspomnienia są, a to najważniejsze. Jednak po raz kolejny mam wrażenie, że to tylko przelotny stan, jakże miły, ale chyba nie trwający zbyt długo, cóż już w prawdzie zapomniałam jak tam było, ale wiem, że całkiem nieźle. hej ho życie, szkoło! i już nic mnie nie cieszy. codziennie myślę o tych rzeczach, na które nie starcza mi odwagi hmmmhmhm...
Napisze coś, a napiszę! Wybaczcie, że kolejny post taki byle-jaki, ale niedawno byłam na Litwie i chciałabym dodać kilka zdjęć właśnie stamtąd. Nie mów że mam przed sobą całe życie i wszystko jeszcze przyjdzie i tak dalej. Nie ma ani jednego człowieka na świecie, który by w to naprawdę wierzył. Litwa sprostała moim oczekiwaniom, wbrew mojej zasadzie, która brzmi mniej więcej tak, że- nigdy nie jest dobrze, ku zaskoczeniu nie było tak źle! serio. było fajniutko, dużo dużo duuuużo zwiedzania, oglądania, chodzenia, zimna i tak dalej. na prawdę fajnie jest zobaczyć coś czego się jeszcze nie widziało i wcale nie paliło się do tego, by to zobaczyć. Wilno, Troki, tamtejsze okolice są wspaniałe, ciekawe przede wszystkim, o tak zdecydowanie. Rozrywka typu park wodny, szwedzki stół, bilard, kręgle czy mega centrum handlowe, w którym nieźle błądziłyśmy z przyjaciółką szukając wyjścia, co więcej nikt nie był w stanie odpowiedzieć nam na pytanie gdzie znajduje się owe wyjście nr.4 aaaawwwr ! a my próbowałyśmy swoich sił porozumiewając się z tamtejszą osobowością językiem angielskim czy tez rosyjskim, huhuh większość nawet mówiła po polsku. co ciekawe w autobusie z Syl. było chyba najlepiej ♡ ojtam no. wspomnienia są, a to najważniejsze. Jednak po raz kolejny mam wrażenie, że to tylko przelotny stan, jakże miły, ale chyba nie trwający zbyt długo, cóż już w prawdzie zapomniałam jak tam było, ale wiem, że całkiem nieźle. hej ho życie, szkoło! i już nic mnie nie cieszy. codziennie myślę o tych rzeczach, na które nie starcza mi odwagi hmmmhmhm...
Subskrybuj:
Posty (Atom)