wtorek, 4 października 2011

double shadow

Tak wiele się zmieniło od tamtej jesieni. Tak dawno mnie tu nie było... zabierałam się za pisanie posta, już kilka tygodni temu, jednak zawsze było coś 'ważniejszego' czyli jak się teraz okazuje nic, w bardziej nieokreślonym sposobie.
W sobotę wróciłam z kolejnych warsztatów, lubię je, nawet 4-ro godzinne realizowanie mitów mi w tym nie przeszkodzi, bo czuję się wtedy inaczej, lepiej, wewnętrzna cześć mnie odpoczywa, teraz to wiem.
Pozmieniało się u mnie, nie wiem czy na gorsze czy lepsze, w każdym razie na dziwne. Znowu nie potrafię określić swojego stanu, mam wrażenie, że nikt mnie nie rozumie, a tak bardzo chcę się wygadać, tak bardzo... porozmawiać innym językiem, bardziej szlachetnym. niemoc, bo wszystkiego nie-mogę tu opisać, a tak bym chciała. Tęsknię za tamtą Tobą, moje ciało krzyczy, pragnę Ci to przekazać na milion sposobów, ale nie daję rady, nie umiem, nie liczę się, wiem, nie udawaj, że jest inaczej, nie udawaj, bo i tak nie uwierzę... pozostaje mi tylko czekać, aż wrócisz... Ty-prawdziwa.
Prawdziwe przyjaźnie, okazały się potwornie kłamliwe, po co mówić prawdę, skoro nikt się o niej nie dowie, lepiej zmieniać temat za każdym razem? można też się odwrócić kompletnie i wracać, gdy jest się w potrzebie, bo ja wybaczę, zawsze wybaczam, bo nie potrafię się gniewać. takowe powroty....już mnie nie cieszą, są żałosne. Ludzie, których uważałam za najcudowniejszych na świecie zmieniają się, już nie są tacy cudowni, przechodzą na drugą stronę... ale coś robią, a ja stoję, stoję w miejscu i sama już nie wiem czy to aby na pewno właściwe, jestem tak cholernie pogubiona, już się nie odnajdę, tylko czekam jak ten dureń, na Bóg wie co... poczekam jeszcze troszeczkę. bo nie wiem , którą wybrać drogę... Doszłam do wniosku, że marzenia są beznadziejne, po co mam marzyc, skoro jestem tak beznadziejna i niewidoczna dla świata, ja marzę o Tobie, a w Twoich oczach nie istnieję. Ty nie odczujesz różnicy jak mnie nie będzie, prędzej zauważysz mrówkę niż mnie. ale spokojnie, to jest do przyjęcia, tak, przyzwyczajenie robi swoje, ja sobie daje radę i mam Cie w szanownej powabnej, jednak czasem niechcący natknę się na Twoje zdjęcie i to wszystko wraca, wszystko, ale to nie jest żadne uczucie, nieeee, nie, to zazdrość w najczystszej postaci, że Tobie się układa w życiu, a mi?...
Jestem na siebie niesamowicie zła, bo zaczęłam tyle wspaniałych rzeczy, które nie ujrzały światła dziennego, bo przejdzie mi chęć, bo rzekomo nie mam czasu, boboboboboobo. muszę z tym skończyć i doprowadzić do porządku, to co miało być piękne, a póki co jest nijakie.
Chce coś zrobić, żeby później powiedzieć ' to były czasy' ah! a jak teraz jest? to śmieszne, że coś na czym komuś zależy od dawien dawna i na co się czeka całe lata, o co się walczy, zjawia się, ale nie u tej osoby, która o tym marzyła, a u jej najbliższych, których to 'coś' w ogóle nie interesowało, to najgorsze co może być, zdrada pewnego rodzaju, ponieważ czuć że jest tak blisko, a nie móc nic poradzić, okropieństwo!
widocznie ludzie potrzebują jakiegoś pretekstu, aby móc się wzajemnie sobą zainteresować. Czasami nie chodzi o to, aby się zmieniło na lepsze. najczęściej chodzi o to, aby zmieniło się cokolwiek.
Przepraszam, za to całe zażalenie, miętolenie, bez ładu i składu, ale musiałam.


Outfit byle jaki, na prawdę, nie interesuje mnie w tej chwili to jak wyglądam, w sensie, nie mam czasu na przebieranie w ciuchach, ani chęci, ostatnimi czasy. źle ze mną...