środa, 22 maja 2013

pyłek motyla

Myślałam, że już mi przeszło. Wcale mi nie przeszło. I dziwnie jest usłyszeć z ust babci słowa: 'Poprawiłaś się, rok temu o tej porze miałaś nóżki jak patyczki' z jednej strony szczęście, a z drugiej...?
Miły tydzień, 100% z ustnej matury z polskiego, 80% z angielskiego, bo musiałam trafić na Pana M, którego zrozumienie to sztuka wymagająca niezwykłego skupienia, cóż, widocznie nie jestem wystarczająco dobra. Chyba zaczynam wierzyć w ludzi, niezwykłe ile obca osoba może mieć w sobie ciepła, a nie znając się praktycznie w ogóle można czuć się jakby znało się siebie wieki, czyż to nie wspaniałe? Samotne podróże autem dziadka, zupełnie innym niż moje, lepszym, nowszym, wygodniejszym, ah marzenie. Już nikt się nie martwi, że coś złego może mi się stać. Zdjęcia, dużo zdjęć, praca. Praca? Mam nadzieję od czerwca, moja wymarzona. Trochę się pozmieniało, no proszę jak niewiele trzeba, zrozumiałam. Już wiem, po co chodzę TAM co niedzielę, już czuję, nareszcie. Trzy kubki herbaty czekają na swą kolej, lubię czuć jej ciepło, choć i tak wypiję zimną. Pośpiewam, potańczę, posłucham, zanim siostra wróci z łazienki. Ona przecież nie wie. Rower, brakowało mi go, bardzo. Choć trochę dzikie wydaje mi się jeżdżenie w pojedynkę, nie ważne co myślą inni. Sam na sam, ze sobą, z myślami. Muszę konieczne znaleźć słuchawki. Słodycze, moja codzienność...jeszcze w to nie wierzę...Rok, skończyła się bitwa w mojej głowie, zamiast tego wciąż nachodzą mnie angielskie słówka, dobrze mi z tym, mogę myśleć po angielsku, czemu nie. Bałagan na biurku, na podłodze, na głowie i w głowie. Muszę wziąć się za porządki. S. obiecała, że mi pomoże, kochana. Nie umiem, nie potrafię się cieszyć. Choć nie powiem... kilka dni temu, po wynikach ustnych matur po raz pierwszy od (Jego śmierci?) poczułam się szczęśliwa, naprawdę szczęśliwa, cholernie szczęśliwa. Ale przeszło mi, szkoda. Jak zatrzymać ten błogi stan, zna ktoś na to receptę? Zaprzyjaźniłam się z Panem Wielkim. To znaczy...tak mi się wydaję. Ostatnio chyba dużo mi pomaga, dziwi mnie to. Nie przestawaj proszę, daj z siebie więcej, wiesz, że tego potrzebuję. Ciasto, kawałek po kawałku, ałaaa. Bla bla bla bla bla, nie ma jej, nie ma, nie ma! Kwas, słowa są jak kwas. Bolą...Dać radę, przetrwać, przeżyć. Dlaczego to takie trudne...za trudne. Wstrętne niepohamowanie, więcej i więcej, a po co? Już nie umiem...jak dawniej, zapomniałam jak to jest....Mętlik, mieszanka, skrzyżowania, setki skrzyżowań. Gdzie ja idę, dokąd? A może już jadę? mam przecież prawko, w Opelku spędzam coraz więcej czasu, mimo to wciąż się gubię, nie mam brunatno-granatowego pojęcia, w którą drogę skręcić, którą ścieżką iść. Dużo rozmów, dużo ludzi, chyba zaczynam wierzyć w słowa: 'Byłabyś znakomitym psychologiem' ah, jakże bym chciała!
Czy można być smutnym z przyzwyczajenia?







Anouk - The Good Life